Wczasy

wczasy, wakacje, urlop

Latrania morska w literaturze

06 czerwca 2012r.

LATARNIA MORSKA W POLSKIEJ LITERATURZE PIĘKNEJ Polacy widzieli dawniej w morzu jedynie obcą i groźną potęgę, która uosabiała niebezpieczeństwo i wzbudzała lęk." [...] Sroższe jest morze niżeli bój krwawy [...]" — pisał w 1662 roku Marcin Borzymowski. Przez długi czas tylko u nielicznych poetów i prozaików pojawiają się motywy marynistyczne, wyrażone zresztą w formie nieporadnej i prymitywnej. Twórcy ci często, pisząc o morzu, nie widzieli go nigdy i tworzyli z wyobraźni. Sam motyw latarni morskiej spotykamy szczególnie rzadko. Ale na przykład w utworach Jana Kochanowskiego (1530—1584), który poznał zarówno Bałtyk jak i Morze Śródziemne, można spotkać wiele ciekawych pojęć z zakresu żeglugi i wiedzy nawigacyjnej. Między innymi znamy również wzmiankę o latarni morskiej "Uskrom z łaski swey morzkie nawałnośći, A podnieś ogień portu zbawiennego: Na który patrząc moglibyśmy tego Morza chytrego zdrady Przybydź bez wszelakey wady, A odpoczynąć po tym żeglowaniu". Jedną z najciekawszych i najpoważniejszych pozycji literatury pamiętnikarskiej wśród szesnastowiecznych relacji pielgrzymów do Jerozolimy jest obszerny pamiętnik księcia Mikołaja Krzysztofa Radziwiłła, zwanego "Sierotką". Pod datą 19 października 1583 roku czytamy ni: "Nazajutrz tłukliśmy się cały dzień między Rodisonem [wyspą Rodos] a insulą Carpathos, po włosku Scarpanto (gdzie poe-towie bają, że Pallas się urodziła i wychowana była), więc że patron nie wiedział położenia koło insuły, przystąpić nie śmiał, aby się nawa nie rozbiła. Aż w wieczór poczęto na insule kłaść ognie u jednego promontorium [przylądka] (bo taki zwyczaj, iż gdzie widzą błędną nawę ci, co na insule, niecą ognie, aby żeglarze wiedzieli, gdzie przystąpić mogą bezpiecznie), tak że całą noc wieszaliśmy się [krążyliśmy] nad insulą [...]". U Piotra Kochanowskiego, w pięknym przekładzie Goffreda Torąuata Tassa (Kraków 1618), spotykamy klasyczny motyw latarni aleksandryjskiej m: "[...] y mało co z drogi Far, który wprzód beł obeszły wodami Wysep, a teraz złączył się z brzegami". Wzmiankę o tej samej latarni znajdujemy również w Zabawach Przyjemnych i Pożytecznych (1768) 126; [...] Sostrates sławny budowniczy wystawił Pharos albo latarnię blizko Aleksandryi [...]". Inni autorzy określają latarnię morską tylko jednym słowem "latarnia", bez dodawania "morska". Walerian Wyszyński w tłumaczeniu Argenidy Bugnota (około 1743 r.) pisze 127: "A na pobliższej morzu założyła skale: Abym tym co podobneż tej miłości fale Wytrzymują, na miejscu Latarnia świeciła". Andrzej Ustrzycki w utworze Krucjaty (Poznań 1769) pisał128: ,,[...] Wieża ta nad morzem była latarnią na pokazowanie portu [...]". Latarnię morską w Wisłoujściu nazywano po prostu: "Laternia", "Laterna". Dworzanin króla Zygmunta III, Wacław Kiełczewski, w swoim opisie wyjścia floty z Gdańska do Szwecji, pisał w 1593 roku129: "[...] Naprzód puścieł się Król JM z nami wszystkimi od La- terny 16 Septembris już prawie w drogę ku Sztokholmu Znany w literaturze staropolskiej Sebastian Fabian Klonowie w utworze Flis, To iest Spusczanie statków Wisłą... (1595) o latarni wisłoujskiej pisał130: "[...] W tym kącie Głowa, w drugim zasadzona Laternia ona I wreszcie u Stanisława Grochowskiego — August Jagiełło wzbudzony (Kraków 1608) — można czytać 131: "Komisarze tam zjeżdżali, Przed którymi przysięgali I kapitan na Laterni, Zaczem wszyscy byli wierni". Kilka wieków później jeden z klasyków naszej literatury, Juliusz Słowacki, zetknął się z morzem kilkakrotnie. W czasie podróży z Paryża do Londynu urzekły poetę światła latarń morskich. Pisał on do swojej matki w liście z dnia 6 sierpnia 1831 roku13ż: "[...] o godzinie 12 w nocy wjeżdżam do Calais — z Paryża mil 37. Śliczny widok latarni morskich, bo każda inaczej się pali do rozróżnienia [...]". W następnym liście do matki, pisanym już w Paryżu dnia 10 września 1831 roku, Słowacki relacjonuje swój rejs powrotny z Dover do Calais 133: "[...] dowiedziałem się z rozpaczą prawie, że do portu Calais wpłynąć było niepodobieństwem, bo tegoż ranka przy wejściu do portu rozbił się okręt i nocą niebezpiecznie było omijać go [...] Posępny był widok portu Calais — latarnie morskie pogaszone dla ostrzeżenia okrętów, żeby nie wchodziły nocą i szum okropny wzburzonej fali [...]". W romansie poetycznym o legendarnym wodzu Zapor oża — Żmiji, Słowacki tylko krótko wzmiankuje o latarni portowej Synopy134: "A fala błękitna konała u stopy Latarni portowej, gdzie w nocy kaganiec Oświecał dalekie błękitu odmęty". Lecz śledząc następnie atak kozackich czajek pod wodzą Żmiji na Carogród, znajdujemy barwny opis podpalenia przez hetmana drewnianej latarni morskiej135: "Cóż to za gwiazda we mgle się pali? Ho! To latarnia z wież Carogrodu. Dalej za światłem! dalej i dalej! A teraz bracia dobrze rozważcie: Oto z daleka wieża drewniana, Czy ją zapalić? Czy zrównać z piaskiem? Oto na wieży latarnia miga I brylantowym pali się blaskiem, Niech moja czajka brzegu dościga, Ja sam pod zręby ogień podłożę. Już zniknął Hetman — czas szybko bieży.. Cicho i głucho — słychać jęk dziki... To pewno strażnik skonał?... Na wieży Błękitne siarki widać płomyki. I nagle światło na morze pada, Krwawo się czarna fala rumieni ...Ogniem owiana, Straszniejsza niżeli widmo pomoru, Niżli pochodnia w gmachu szatana, Świeci Kozakom wieża Bosforu..." Kaszubi, jak wiemy, latarnię morską określają w swojej gwarze terminemi "bliza". Dziwne, ale kaszubski poeta Jarosz Derdowski w swoim humorystycznym poemacie O Panu Czórlińscim, który "[...] zełgół dlo swojech druchów kaszubsciech [...]", tego terminu nie używa i tak opisuje helską latarnię 13S: "Ono biółe tam na kuńcu to je czub latarnie, A tu prociem bótu dzuba obie są Jastarnie..." i następnie latarnię w Gdańsku: "Wiedno dalij pędzą wałe statek od Jastarni W stronę Gdańska precz ku morscij niesąc go latarni". Kaszubskie określenie latarni wykorzystał natomiast Stefan Żeromski w Wietrze od morza137: "[...] Daleka elektryczna blica Roziewia, rzucająca raz wraz, co minuta, swój nagły promień na kilkadziesiąt kilometrów daleko [...]". Morze i latarnie morskie poznał Żeromski w czasie podróży odbytej po Riwierze i Korsyce w roku 1902. Pod datą 11 kwietnia zanotował on w swoim dzienniku1M: "[...] W nocy na balkonie hotelu. Ciemna noc, zatopiona w morskich huczących bałwanach. Mistral. Wody drą się i huczą. W ciemności na ulubionym mi brzegu w stronę Hyeres błyska wciąż po dwakroć latarnia morska. Zupełnie jakoby chmury krzesały ogień z morza. Raz — raz — potem milczenie. I znów raz raz! Otchłań ciemności wylewa z paszczy ryk bałwanów i strumienie kamieni [...]". Tę scenę balkonową spożytkował Żeromski na kartkach Dziejów grzechu139: "[...] Ewa kochała głęboką, bardzo ciemną noc nad wodami. Na wprost jej okna, w dalekim bezmiarze głębin zatopionych w mroku, gdy mistral wzdymał wały morskie i walił nimi o skały wybrzeża, błyskała morska latarnia. Kochała błysk latarni i zżywała się z nim duszą tak dalece jak z niczym teraz na ziemi. Zdawało się, że chmury lecące krzeszą ogień z morza. Czekała zawsze z utęsknieniem nocami na światło nocne. Oto i tej nocy [...] Nareszcie! Przeleciał elektryczny, milczący znak — raz — raz!" W Międzymorzu, w którym to Żeromski opracował "[...] jedną z najbardziej nęcących zagadek naszego morskiego wybrzeża — przeszłość półwyspu zwanego Helem [...]", pisarz wykorzystał motyw zwodzenia światłem i u- jął go w strojną szatę artystyczną "[...] Gdy w ciemną noc listopada, morze poczęło ze swej głębi i dali wydawać najbardziej ponure łoskoty i ryki, gdy od nie-strzymanej potęgi huraganu wyspa drżeć poczęła w posadach, skoki spiętrzonych bałwanów przesadzały wały wysokie, ryły jamy, pruły brzegi i nowe w międzymorzu wbijały wąwozy, a siwy, w swej straszliwości przeraźliwy żywioł morski wokoło suszę obiegał — człowiek na wyspie rozpalał nad zdradzieckimi pułapkami wielkie ognie, bujne stosy na najwyższych wzniesieniach. Dawał niby to ratownicze i zbawcze sygnały braciom ludziom, których wielkie denegi z miejsca na miejsce ponad głębiną ciskały. Zdarzało się, że sternik na korabiu, szaloną burzą miotany, zawierzył ludzkiemu pobratymcowi na suszy. Nie wiedział, że czeka nań u wybrzeża, schowanego w ciemnościach, bardziej złowieszcza zasadzka, niźli burzy szaleństwo w odchłaniach — iż się gotuje do skoku nienawiść, chciwość i zemsta sroższa od najzacieklejszego podmuchu. Gdy statek zwiedzony a zwabiony do brzegu fałszywymi ogniami, ni to ryba bezmyślna, worał się w piachy, stanął w biegu albo padał na boku — pod pozorem ratunku czerń półzwierząt wdzierała się na pokład od żądzy dysząca. Z mroku nocy migotały wściekłe oczy i maczuga wyślizgana w napaściach — a do wichrowego poświstu dołączył się świst oszczepu ostrym nabitego kamieniem. Toteż żeglarz węgierski i brytyjski nadawał temu miejscu w swojej mowie nazwę »Hell« — czyli »Piekło« [...]". Motyw latarni morskiej odnajdujemy również w twórczości literackiej owianego legendą gen. Mariusza Z a-ruskiego. Mowa tu o sonecie, sławiącym eddystoń-ską| latarnię morską, który napisany został za kręgiem polarnym na pokładzie szkunera "Nadzieja" 141: "Jest czarnych skał wysoki zrąb Otoczon mgłą ze wszystkich stron "o s. Żeromski, zob. przyp. 137, i" M. Zaruski, Eddystońska latarnia. W: Sonety morskie, sonety północne. Kraków 1902. Tam w dzikiej grze wichrowych trąb Rozbrzmiewa dzwon, potężny dzwon! W burzliwą noc, w piekielną noc Jasności zeń uderza smug: W strudzoną pierś on wlewa moc, Zwiastując kres zawrotnych dróg. I żeglarz rad przekręca ster Na skalny zrąb, gdzie gwiazda lśni. I spośród fal rozbrzmiewa dzwon: Tam leży kres burzliwych sfer, Nadludzkich walk, niepewnych dni — Tam brzeg, tam ląd: to Eddyston!" Drobnym, ale ciekawym epizodem jest latarnia morska w życiorysie i twórczości Stanisława Przybyszewskiego (1868—1927), "meteora Młodej Polski" — jak mu wykuli na pomniku nagrobnym jego współcześni. Otóż w latach 1898—1899 Przybyszewski napisał utwór Androgyne. Opisując tam w poetyckich strofach namiętną, płomienną miłość do kobiety, pisarz wplata kunsztownie motyw latarni morskiej: "[...] Kochał ją, jak kiedyś rozlaną strugę światła na morzu ukochał. Widział olbrzymi, granitowy słup latarni morskiej na cyplu-wysokiej skały [...]. Całymi nocami siedział przy ognisku elektrycznego światła, patrzał przez potężne pryzmaty latarni na wiecznie nowe cuda świetlne. Widział strugę światła, w klin rozlaną na cichych bezdrożach, w świątecznie czystych nocach księżycowych. Świetlista, przeźroczysta dłoń legła pieszczącym połyskiem na słodkim łonie kochanki, rozlewała się po nim i przesuwała, jak się przesuwają milczące a spragnione usta wzdłuż drgających piersi dziewiczych [...]"««. Motyw latarni morskiej jest niewątpliwie reminiscencją pobytu autora w Hiszpanii. Między innymi, przez osiem tygodni (styczeń—marzec 1898) państwo Przybyszewscy przebywali w domu Wincentego i Zofii Lutosławskich w rybackiej wiosce Playa de Mera, na 142 S. Przybyszewski, Androgyne. Kraków 1900, s. 20. 11 Latarnie Marian D ą b r o w sk i, Latarnia morska, olej (1964) wschodnim brzegu zatoki Corunna, naprzeciw miasta portowego La Coruha. Opisywana latarnia jest więc prawdopodobnie słynną latarnią La Coruha, której ciekawa historia sięga czasów rzymskich. Tymczasem w swoim autobiograficznym liście do Henryka Biegeleisena, pisanym w czerwcu 1913 roku, Przybyszewski podaje, jakoby opisywana w Androgyne latarnia była latarnią rozewską: "[...] Tu, na tych nieurodzajnych piaskach, obsianych łubinem, na tej ziemi, której spory szmat mej rodzinie przynależał, nad pięknym jeziorem Durowskim, naprzeciw pięknego lasu, bo po drugiej stronie jął się snuć pomysł do nierozerwalnej, jedną silną nicią związanej pentalogii: Requiem aeternam — Wigilie — De projundis — Androgyne — Nad morzem. Z tych utworów koncepcja Nad morzem jest najrychlejsza, bo była już całkiem powzięta, gdym miał szesnaście lat i spędziłem wakacje w latarni morskiej Rixthofen, niedaleko Pucka, za Gdańskiem, — wspominam o niej w Androgyne [...]" 143 O pobycie swoim nad Bałtykiem, gdy był jeszcze nastolatkiem, wspomina Przybyszewski również później w autobiografii Moi współcześni, tom I Wśród obcych144 i w tomie II Wśród swoich 145. Prof. Stanisław Helsztyński stwierdza jednak autorytatywnie, że w roku 1884, gdy Przybyszewski miał 16 lat, ani w następnych latach gimnazjalnych, pisarz nie był wcale nad Bałtykiem146. Po cóż więc ta mistyfikacja? Helsztyński przypuszcza, że po to, aby wykazać powiązanie swojej twórczości z morzem już od młodzieńczych lat oraz aby udowodnić swojej żonie Jadwidze, że zbratał się on z morzem o wiele wcześniej, i że nie pośredniczyła w tym jego poprzednia żona, Norweżka Dagny. Jakie były jednak przyczyny tej oraz wielu innych nieścisłości, które znajdujemy zawsze, gdy pisze on sam o sobie? Helsztyński twierdzi, że winna była temu matka Przybyszewskiego, która wypaczyła młode charaktery swoich synów, niewłaściwie kierując ich wychowaniem. Wydaje się jednak, że prawdziwą przyczyną mistyfikacji Przybyszewskiego był morfinizm, który powoduje, że zażywający ma nieodparte skłonności do kłamstwa"7. Większych utworów literatury pięknej, które poświęcone są w całości tematowi nas interesującemu, jest wbrew pozorom kilka. O Sienkiewiczowskim Latarniku sądzimy, że jest to pozycja jedyna. Tymczasem są też inne, nie tak znane, niemniej jednak godne odnotowania.

ocena 3,7/5 (na podstawie 16 ocen)

latarnia morska, Atrakcje nad morzem, morze